Dodano

Simon le Fou

Logo WSA / Charakteryzacja

Łącząc się w bólu z bliskimi, przyjaciółmi i współpracownikami oraz całym środowiskiem twórczym i akademickim z wielkim smutkiem żegnamy, naszego  profesora Szymona Bojko.

Oddajmy spokój duszy Szymona Bojko

Profesor Szymon Bojko kreował wszystko na każdym kroku, tworzył nową rzeczywistość, którą mieszał z historią i sztuką w poszukiwaniu jakości. Walczył z banałem, przeciętnością, bylejakością, nijakością i innymi cechami, które nazywał jednym własnym określeniem – ,,miałkość”. Wiedział, że piękno i wzniosłość, razem sięgają daleko i często zastępują smutek. Przyjaciele pamiętają, że zaplanował też bardzo szczegółowo swój pogrzeb. Widział coś a’la karnawał w Rio de Janeiro, wielbłądy ciągnące karawan pogrzebowy, tancerki kankana i zmartwychwstanie w stylu Marcel’a Duchamp. Takie były scenariusze oraz symulacje i próby wielokrotnie ćwiczone z długoletnim przyjacielem Darkiem Brylem i studentami WSA. Dziś wiemy, że wszystkiego nie da się wyreżyserować nawet będąc Simon le Fou, czasami jesteśmy tylko aktorem i Arlekinem. 29 listopada reżyserem nie był… może był obserwatorem z górnej loży. Zagrał w ostatniej scenie bardzo statyczną ale jednak pierwszoplanową rolę męską.

Adieu Simon le Fou

dr Robert Manowski

 

Odszedł Szymon Bojko

Zmarł Prof. Szymon Bojko – Signs.pl
Zmarł Szymon Bojko | Portal Rynek i Sztuka
Kazimierz Malewicz – bohater tragiczny
Szymon Bojko

Piękne słowa wypowiedziane przez Jacka Bąkowskiego były też krótkim podsumowaniem i przypomnieniem długiego życia Szymona. Pojawiły się obrazy znane, żywe i barwne oraz zdania wypowiedziane kiedyś, a przywołane ponownie tak trafnie pomogły nam w pożegnaniu.

JACEK BĄKOWSKI – Pożegnanie Szymona Bojko

wypowiedziane na uroczystość pogrzebową Szymona Bojko w Warszawie, 29 października 2014 roku

Opowiedzieć o Szymonie lepiej niż robił to on sam niesposób. Należy więc przywołać garść haseł od niego zasłyszanych, by sprostać zadaniu. Wprzódy wszak trzeba Osobę zdefiniować. Szymon był człowiekiem sztuki. Szymon był człowiekiem formy. Szymon był człowiekiem sztuki bawienia się. Był człowiekiem sztuki bawienia się formą. Przejdźmy teraz do haseł.

Kamienica przy Złotej 63 gdzie urodził się Szymon. Klatka schodowa, podwórko i okna naprzeciwko. W jednym oknie myje się dziewczyna naga do pasa.

Pióra egzotycznych ptaków, którymi handluje ojciec i układa z nich kolaże.

Kaligrafia była ojcowską pasją – mówi Szymon – z zachwytem śledziłem kształty pięknie pisanych liter.

Pińsk, skąd pochodzi ojciec, a w Pińsku Szymon z dziadkiem na drezynie – „ja to pamiętam, szczególnie zapach”. „Poleszucy przyjeżdżali do Warszawy i zatrzymywali się u nas, na Złotej.”

Warsztat szewski prowadzony przez ojca w czasach kryzysu, w nim terminatorzy, a wśród nich Szymon. Szewcem nie został, ale zachwycił się formą kobiecej stopy – „palce, kostka, to była magia”.

Koński zad z pomnika Poniatowskiego na Placu Saskim – „chodziłem tam z mamą za rączkę i ten zad mnie fascynował bo zawsze interesowały mnie wklęsłości i wypukłości”.

Zamach majowy„patrzyłem przez okno na żołnierzy na podwórku i bardzo byłem wstrząśnięty”.

Kanonier Bojko przy szybkostrzelnym działku przeciwlotniczym w 1939 roku.

Krasnohołm w Kazachstanie gdzie Szymon uczy kreślenia technicznego w szkole średniej „była tam nauczycielka geografii, w której się zakochałem” . Korespondencja z nią trwała przez całe życie.

Druga Armia Wojska Polskiego – „bo nie zdążyłem do pierwszej”.

Wyższa Szkoła Nauk Społecznych przy KC – „najbardziej lubiłem wykłady Kołakowskiego”.

Ten kolorowy Bojko – mówił o mnie z niechęcią Gomółka”.

Doktor Szymon Bojko – złożył i obronił pracę doktorską dotyczącą historii polskiego plakatu na U.W w 1968 roku.

Projekt –znakomite pismo poświęcone wzornictwu i projektowaniu – Szymon jednym z jego redaktorów.

Kazimierz Malewicz„dlaczego nad salą jego imienia w hotelu Polonia jest napisane „Sala im. K. Malewicza”? To oburzające. On miał na imię Kazimierz. Mama mówiła do niego Kaziu, a tu K.” Szymon był wielkim znawcą twórczości Malewicza i Rosyjskiej Awangardy. Pisał o nich artykuły wygłaszał wykłady,robił happeningi i pokazy teatralne.

Design i forma – tego uczył Szymon jeżdżąc po świecie – w Japonii, Australii, Francji i Brazylii. W Rio de Janeiro. Tam właśnie w ramach warsztatów porównywał ze studentami kształt linii brzegowej słynnej plaży Copacabana do kształtów brazylijskich dziewcząt.

aHa – man narodził się w studenckim kabarecie w Providence w Rhode Island School of Design gdzie Szymon wykładał historię sztuki i wzornictwa XX wieku w latach 1984 – 2001 i gdzie otrzymał w 2002 r.doktorat honoris causa. Zasłużył tam też na przezwisko Simon the troublemaker /Szymon sprawca kłopotów/

Simon le fou to przezwisko Szymona z Francji. Bardzo je lubił i chętnie się nim podpisywał. Szymon szalony.

Pina Bausch o której pisał i której pracę obserwował w jej teatrze w Wupertal w Niemczech. Szymon poznał zaskakująco wiele wybitnych postaci sztuki światowej. Niektórych opisał we wspomnieniach.

Wolontariusz – po powrocie z Providence Szymon uczył wiedzy o formie w szkole podstawowej i gimnazjum w Zalesiu Dolnym. Prowadził zajęcia w Wyższej Szkole Artystycznej w Warszawie, ale też wykładał komunikację wizualną w Akademii Sztuk Pięknych we Lwowie i w Uniwersytecie Technologicznym w Witebsku.

Z polskim rodowodem – artyści polscy i amerykańscy polskiego pochodzenia w stanach zjednoczonych w latach 1900 – 1980 – to „opus vitae” Szymona. Pracował nad nim wiele lat, jeździł po Stanach, rozmawiał, zbierał materiały. Książka nie została doceniona należycie – mówił z goryczą. Miał rację przecież.

Nowe media – Kiedyś zadzwoniłem do 95-letniego Szymona, by usłyszeć –„ nie mogę teraz z tobą rozmawiać, bo siedzę na Skypie”.

Słowo ma głębię, jeśli świadomie się je używa – cytował Duchampa. Sam był mistrzem słowa. Kiedy wypowiadał je po namyśle, okazywało się zawsze tym najwłaściwszym. Wsłuchiwał się w słowo, smakował je.

Języki – uwielbiał mówić po francusku, angielsku, rosyjsku. Kiedy byłem u niego zeszłej niedzieli i trzymałem go za rękę, próbował zadawać mi pytania po angielsku, a pożegnaliśmy się francuskim „au revoir”.

Kobieta„nieustanna adoracja stworzenia, które nazywa się „ona” . Prawdziwie i do końca.

Cytryna„ jestem cytryną do wyciskania, która ciągle się prosi, żeby ją wyciskać.”

Przygotowując z uczniami film o wykluczeniach, rok temu odwiedziliśmy Szymona i w nagrywanej rozmowie zapytałem na koniec: Szymonie, czy śmierć jest wykluczeniem? Po głębokim namyśle Szymon podniósł głowę i patrząc prosto w kamerę odpowiedział „nie!”.

Merci beaucoup, Simon le fou.

Jacek Bąkowski

 

TADEUSZ MYSŁOWSKI – O Szymonie Bojko

Kiedyś jak byłem w Paryżu, to czytałem nieraz w „Projekcie” krytykę Szymona Bojko, bo on był jednym z redaktorów. Jego krytyka sztuki bardzo mi odpowiadała. Kiedyś powiedziałem do mojej przyjaciółki Joanny Białozorskiej, poetki: „Słuchaj, ja bardzo chciałbym kiedyś spotkać tego człowieka, bo to jest bardzo interesujący krytyk”. Ona powiedziała: „Ty chyba żartujesz, to jest mój przyjaciel”, więc ja powiedziałem: „Słuchaj, to jeżeli kiedyś będziesz miała z nim kontakt to bardzo cię proszę, zrób coś, żebyśmy się poznali”. Ja o tym zapomniałem i kiedyś jestem w mojej pracowni w Nowym Jorku w tym P.S.1 i ktoś puka do moich drzwi, otwieram i jakiś siwawy człowiek niskiego wzrostu, w berecie, z taką teczką pełną książek przerzuconą przez ramię, mówi: „Ja jestem Szymon Bojko”. Zaprosiłem go do domu, bo mój dom jest kilka bloków od tej instytucji. Zaczęliśmy się przyjaźnić. On wykłada w Rhode Island School of Design, to to jest taka bardzo prestiżowa szkoła, tak jak kiedyś Bauhaus i kiedykolwiek on przyjeżdżał rozpoczynać rok albo wyjeżdżał, to zawsze przyjeżdżał do mnie i wymienialiśmy koncepcje, chodziliśmy po galeriach. To jest bardzo kolorowy człowiek. Zawiązała się przyjaźń, zaczął o mnie pisać, zaczęliśmy współpracować, budować jakieś wspólne projekty i tak dalej. Kiedykolwiek ja przyjeżdżałem do Polski, to zatrzymywałem się u niego na Puławskiej w Warszawie, bo on mieszkał w Warszawie jakieś dwa domy od Zbigniewa Dłubaka. Szymon Bojko był jednym z pierwszych ludzi, którzy mogli wyjechać do Rosji, on się przyjaźnił z awangardą rosyjską, pisał o niej, był specjalistą od plakatów, przyjaźnił się z ludźmi, którzy współpracowali z Malewiczem. Te nasze wspólne zainteresowania były bardzo silne i my się bardzo przyjaźnimy, tak że to jest też bardzo ważna postać w moim życiu. To człowiek ciekawy i o niesamowitym doświadczeniu intelektualnym. Kiedy ja podróżowałem po świecie, to komunikowałem się z nim i on wyciągał jakiś notes i miał notes do Paryża, notes do Londynu, notes na cały świat, miał sieć ludzi, bo był korespondentem „Projektu”, więc jeździł po całym świecie. Gdziekolwiek wyjeżdżałem to on mnie polecał ludziom, a później polecał mnie, wysyłał ludzi do mnie do Nowego Jorku.

Aktualności