Wykład inauguracyjny 2013/2014 Roberta Manowskiego

Pierwszego października 2013 roku w Wyższej Szkole Artystycznej odbyła się uroczysta inauguracja roku akademickiego 2013/2014.
Poniżej publikujemy wykład inauguracyjny Roberta Manowskiego, który został wygłoszony podczas spotkania z władzami Uczelni oraz ze studentami.
Wykład inauguracyjny Roberta Manowskiego
Wyższa Szkoła Artystyczna 2013
Gdy stoję przed Państwem w tej doniosłej chwili i mam wygłosić wykład inauguracyjny, to przypominam sobie siebie samego przed przeszło 25 laty, kiedy byłem w równie ważnym momencie życia. Marzyłem, aby dostać się do szkoły artystycznej, rysowałem, malowałem, poznawałem historię życia wielkich malarzy. Zanim zdałem na warszawską ASP chodziłem, jako wolny słuchacz na wykłady wybitnego pedagoga, profesora Wojciechowskiego. Dużo mówił o znaczeniu środowiska akademickiego, szkół artystycznych i ich rozwoju. Szczególnie zapamiętałem jego wykład o tym, jak wielką wagę dla rozwoju edukacji artystycznej w Polsce miało powołanie w 1766 roku przez Marcella Bacciarellego atelier malarskiego. Atelier nazwane Malarnią Królewską powstało na Zamku Królewskim w Warszawie pod patronatem Króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. W tym momencie powstało pierwsze środowisko artystyczne z prawdziwego zdarzenia. Bacciarelli został dyrektorem, a nauczycielem był Jan Piotr Norblin. Pojawili się pierwsi uczniowie, studenci sztuki, modele, dostawcy blejtramów i pigmentów (składników do produkcji farb), wykonawcy płótna, gruntów, pędzli i sztalug. Powstało pierwsze środowisko artystyczne i szkoła malarska na Zamku Królewskim w Warszawie. Środowisko ludzi z podobną pasją jest motorem napędzającym rozwój jednostki i instytucji. Ta wzajemna zależność od lat służyła wszystkim .
Jako jednostka – artysta programowo podkreśla swoją indywidualność, ale musi pamiętać, że to, gdzie się znajduje w danej chwili, jest wynikiem wielu złożonych mechanizmów, które poruszyli kiedyś inni ludzie twórczy. Stojąc tu razem, wszyscy tworzymy środowisko artystyczno- akademickie, które jest konsekwencją tamtych wydarzeń, decyzji i wizji. Zostaliście przyjęci do elitarnej szkoły artystycznej, zaczynacie pracę na chwałę swoją, profesorów i Uczelni. Odkryliśmy w Was coś wyjątkowego, twórczego i obiecującego. Wierzymy, że razem możemy stworzyć wielkie rzeczy, budować zarówno historię Uczelni jak i historię własnego życia. Im wy będziecie lepsi, tym Uczelnia będzie ważniejsza, a im Uczelnia jest ważniejsza, tym bardziej mile widziani jesteście z dyplomem WSA u przyszłych pracodawców, dyrektorów i zleceniodawców. W branży dyplom Wyższej Szkoły Artystycznej oznacza jakość, niesie też ze sobą jej gwarancję.
Zależność tą rozumieli artyści od zarania wieków. Sława Malarni Królewskiej rosła a jej adepci stworzyli podstawy do powstania wydziału artystycznego, a następnie klas i szkół artystycznych. Malarnia poza sztuką malarską i rysunkową uczyła rzemiosła i praktycznych umiejętności. Poza tym stworzyła polskim adeptom szansę kontaktu z mistrzami klasy europejskiej. Dziś, to właśnie my jesteśmy konsekwencją tamtych zdarzeń, tworzymy środowisko, którego podstawy zostały założone 1766 roku na Zamku Królewskim w Warszawie.
Nasza uczelnia mimo bardzo nowoczesnego charakteru poprzez ścisłe kontakty i współpracę artystyczną z Zamkiem Królewskim w Warszawie stara się nawiązać do tradycji i kunsztu dawnych mistrzów. Rodzi się pytanie, dlaczego uczelnia o bardzo nowoczesnym podejściu do edukacji artystycznej i technik malarskich nawiązuje do tradycyjnej sztuki i zdarzeń zapoczątkowanych przez włoskiego malarza ponad dwieście lat temu. Odpowiedzi należy szukać jeszcze dalej, mianowicie w roku 1469, gdy do drzwi florenckiej pracowni Andrei del Verrocchia przychodzi zamożny prawnik z synem z nieślubnego związku. Imienia chłopca jeszcze nie zdradzę. Z racji urodzenia, swojej natury i ekscentrycznego charakteru chłopiec nie mógł zostać prawnikiem. Urodziwy, leworęczny młodzieniec był dziwny, wrażliwy i trudny do wdrożenia w system tradycyjnej edukacji. Wszystko wskazywało na to, że powinien spróbować zostać artystą albo zdobyć jakiś praktyczny fach.
Pracownia Verrocchia we Florencji, gdzie młodzieniec miał rozpocząć praktykę, była jednym z licznych wówczas warsztatów, świadczących usługi malarskie, złotnicze i rzeźbiarskie. Dzieła wychodzące z tej pracowni odznaczały się niespotykaną jakością, finezją, elegancją formy, dbałością o szczegóły. Uchodziła ona za jedną z najlepszych w całej Italii. Przed przyjęciem młodzieńca do pracowni Verrocchio spisał z jego ojcem stosowną umowę. Za ustaloną kwotę artysta zobowiązywał się w niej nauczyć adepta zasad perspektywy, technik malarskich, rysowania postaci, dostarczał również modeli. Mistrz wymagał, a uczeń miał niemal wyłącznie obowiązki. W zasadzie jedynym jego prawem było prawo dostępu do wiedzy, poprzez obserwowanie mistrza i służbę u jego boku. Termin określony umową zakładał gotowość młodzieńca do oddanej służby, która wymagała ciężkiej pracy, pokory, skupienia i uważności. Zanim młodzieniec przystąpił do nauki rysunku i malowania, zgłębiał podstawy techniki i procesu twórczego: poznawał gatunki drewna, uczył się sporządzać różnego rodzaju grunty, przygotowywał podkłady pod farbę, obserwował trwałość i szybkość jej wysychania.
Nieposkromione ego siedemnastolatka przywykłe do wolności, ustąpiło miejsca dyscyplinie i ciekawości jakie niosła za sobą szansa obcowania z mistrzem i jego magiczną techniką. Mistrz dużo nie uczył, głownie realizował zlecenia florentczyków, ale sam ten fakt stwarzał niepowtarzalną szansę. Tylko uważny i skupiony obserwator wyłapywał niuanse tajemnicy techniki mistrza. Poprzez prace pomocnicze, praktykę i doświadczenie chłopiec przyjęty do terminu zaczął powoli stawać się uczniem.
Uczeń to ten, z którym nauczyciel może wiązać plany i nadzieje na przyszłość. To ten, który z uwagą studiuje powierzone mu zadania po to, aby przez praktykę wznieść się na inny pułap rozwoju. Ten, któremu można kiedyś powierzyć własne tajemnice. Pomimo że nadal dzieli ich przepaść, bo nie są sobie równi, to nawiązuje się między nimi dialog. Relacja mistrz-uczeń. Uczeń to ten, któremu mistrz coś przekazuje: najpierw technikę a następnie dar. Darem jest iska, która rozpala płomień pasji i talentu. Czasem jest to jedno słowo, pochwała lub krytyka, gest, przykład, zadanie, zwycięstwo lub porażka. Mistrz używa różnych narzędzi, aby ukształtować ucznia, adekwatnych do sytuacji i momentu jego gotowości.
Gdy technika została opanowana, młodzieniec wiedział już wszystko i żaden przedmiot w warsztacie nie stanowił dla niego zagadki. Znał jego miejsce i przeznaczenie, wiedział jak długo schnie farba i jak zabezpieczyć deskę, a jak płótno. Wiedział ile czasu mistrz potrzebuje, aby zrealizować zlecenie, znał etapy jego powstawania. Uczeń poznawszy technikę stał się czeladnikiem, który razem z mistrzem i innymi uczniami wykonywał wiele zadań od początku do końca. Dzieła opuszczające pracownię zawsze prezentowały najwyższy poziom. Czeladnicy i uczniowie pod bacznym okiem mistrza z należytą starannością i dbałością o formę realizowali liczne zamówienia artystyczne. Dzieła te dzięki swojej jakości przynosiły chwałę mecenasom, pracowni, samemu mistrzowi a także dumę jego uczniom.
Młodzieniec się rozwija. Już teraz sam może malować ważne elementy. Najpierw partie nieba, chmury, drzewa w dalszej perspektywie, liście na gałęziach w trzecim i czwartym planie, draperie, sznurówki butów dostojników, sandały świętych aż w końcu namaluje Anioła. Anioł na obrazie Verrocchia pt „Chrzest Chrystusa” z 1475 roku dowodzi biegłości malarskiej ucznia jakiej nie miał nawet sam mistrz. Anioł był naprawdę anielski. Jak tu nie wpaść w zachwyt nad samym sobą.Upadły anioł- Szatan próżności podszeptem podpowiada: jestem najlepszy, umiem już wszystko, nie potrzebuje już nikogo, mistrz już nie jest Bogiem – trzeba się mu przeciwstawić. Może tak pomyślał młodzieniec…
KIM BYŁ ZATEM OWY MŁODZIENIEC?
Imię jego znają wszyscy, nawet Ci, którzy nic nie wiedzą o sztuce….to był boski Leonardo. Ale Leonardo nie był jeszcze tym, którego my znamy.
Leonardo wszystko to, co dostał od Verrocchia przetwarza w nową jakość. Iskra rozpaliła płomień talentu i pasji, roztopiły się lody niemocy i ograniczeń, pojawiły się pierwsze listki, ale na owoce trzeba jeszcze poczekać. Na tym etapie mistrz swoją rolę już odegrał: zmienił życie młodzieńca. Leonardo nie został drugorzędnym pomocnikiem w kancelarii prawnej ojca.
Patrzymy na obraz Verrocchia z aniołem Leonarda i pytamy: Czy mistrz spodziewał się, że anioł Leonarda, swoją subtelną delikatnością i zapowiedzią miękkości światłocienia niedoścignionego stylu, przyćmi blask głównych postaci? Mistrz wiedział, że jest to nieuniknione, że kiedyś ktoś weźmie wszystko od niego i dołoży jeszcze coś od siebie. Na tym polega rozwój, postęp, przemiana ale i ciągłość.
Jaki teraz jest mistrz? Czy jak stoi i patrzy na ,,Chrzest Chrystusa” to jest słabszy, gorszy….Nie, nauczyciel jest światłem za naszymi plecami, które oświetla nam drogę, a światłu należy się szacunek i wdzięczność. Szacunek, wdzięczność i pokora pozwalają podążać drogą oświecenia i postępu. Autorefleksja jest ważna szczególnie w tym przełomowym momencie, w którym uczniowi wydaje się, że stał się równy mistrzowi. Lecz tak jeszcze nie jest. Nie są na tym samym poziomie, nie są równi i nigdy w pracowni nie byli. Jeden piękny anioł zwiastuje wielkiej zmiany, jest tylko zapowiedzią, boskim posłańcem. Leonarda czeka jeszcze długa i trudna droga, aby stać się mistrzem. A sama droga jest ważnym motywem w edukacji artystycznej od zawsze.
Pierwszy poważny sukces w pracowni to sygnał, ważny moment, w którym trzeba opuścić pracownię i ruszyć w świat w celu odbycia potrzebnej praktyki, zdobycia doświadczenia w formie pracy poza znaną pracownią mistrza. Praktyka stanowi dopełnienie zdobytych umiejętności, sprawdzenie się w innych ośrodkach, poznanie specyfiki pracy innych artystów, odwiedzenie miejsc, w których powstały ważne dzieła. Podróż czeladnicza stanowiła ważny element edukacji artystycznej. A jak mowa o artystach i podróżnikach, to przywołajmy jeszcze jednego z wielkich.
W 1494 inny młody człowiek, który gdyby nie malarstwo zostałby zapewne, tak jak jego ojciec złotnikiem, wyrusza w podróż, aby pokonać góry. Albrecht Dürer opuszcza Norymbergę, aby przez Augsburg, Innsbruck przekroczyć Alpy i dotrzeć do Werony i Wenecji. To doświadczenie podróży artystycznej na zawsze zmieni oblicze surowego malarstwa północy. Dzięki niemu malarstwo niemieckie weszło w fazę szczytowego renesansu. Czas, jaki potrzebował Albrecht do przemiany mijał w wędrówce pozwalając poznawać uczucia, które przed wielu laty towarzyszyły malarzom, podziwiającym piękno niepowtarzalnych krajobrazów Italii. Jego obecności na włoskiej ziemi pewnie nikt nie zauważył, ale potem jego grafiki zauważyli już wszyscy. Dziś świat jest bliższy, ale w podróż trzeba wyruszyć tak czy inaczej. Trzeba poznać inne style, ośrodki twórcze tendencje w sztuce i trendy estetyczne dzieła innych twórców, zaczerpnąć inspiracje, zapożyczyć wzorce lub wszystko odrzucić. Podróż to droga, z której wracamy inni, bogatsi i mądrzejsi.
Jak wyzwolimy się z ograniczeń techniki, poznamy specyfikę zawodu i wyda nam się, że już wszystko wiemy. To trzeba wyruszyć w taką podróż po to, aby doświadczyć nowego, sprawdzić się na praktykach, kolejny raz przekroczyć siebie. Ponownie doświadczyć pokory, trudności i wdzięczność za to co już dostaliśmy. Zawsze są jakieś góry do przebycia. Mistrz wie więcej i trzeba zaufać jego wiedzy i wyborowi co jest ważne w danym momencie dla ucznia. Z perspektywy ucznia czasami wszystko jest inne niż z perspektywy mistrza. Stojąc przed górą wiemy tylko tyle, że jest duża i wydaje się, że wiemy wszystko o niej, a skoro już wszystko wiemy to po co ją zdobywać, po co tam wchodzić. Stojąc na szczycie góry czujemy, że nie jest już olbrzymia. My jesteśmy olbrzymi a góry nie ma w naszych oczach. Widzimy, że wszystko co na dole jest małe i czasami nie chce nam się wracać. Inna perspektywa pojawia się, gdy zmieniamy nasz punkt widzenia, do tego potrzebujemy wiary, czasu i celu. Niekiedy sama droga jest najważniejszym doświadczeniem, staje się celem i nagrodą. Idziecie zatem tam, gdzie profesorowie już byli, idziecie tam skąd my już wracamy, idziecie tam aby zmienić się w lepszych artystów i lepszych ludzi..
Po tym doświadczeniu wracamy tak ja Albrecht do dawnego mistrza, aby stanąć przed radą artystów, którzy dopuszczą nas do dyplomu, by wykonać dzieło – masterstuck. Dzieło mistrzowskie ma zawierać określony kanon, jest samodzielną kreacją, ale w kanonie tematycznym ustalonym przez mistrzów. Mistrzowie decydują o losach przyszłego adepta i w swoim sumieniu rozważają czy uznać dzieło za wystarczająco piękne i przyjąć go do swojego grona. Praca dyplomowa to spełnienie i podsumowanie drogi edukacji twórczej. Wtedy też dawny mistrz staje przy swoim uczniu, kładzie rękę na ramieniu i wypowiada słowa: ,,Już więcej niczego Cię nie nauczę. Uwalniam Cię, jesteś już wolny, jesteś mi równy”. Sztuka uwalnia, kunszt uwalnia od ograniczeń technicznych i mentalnych. Nauka i wiedza uwalnia nas od blokad, dyplom uwalnia nas od mistrza i otwiera możliwości. Od tego czasu młody pełnoprawny artysta może założyć pracownię w obrębie miasta i świadczyć usługi jak inni artyści. Wszystko się zmienia, ale pozostaje zdobyte w pracowni doświadczenie, gwarancja jakości i szacunek do nauczycieli.
Można też nie wchodzić na górę i nie robić dyplomu, nauczyć się czegoś, co pozwala robić cokolwiek. Wynieść się poza mury miasta i zostać Partaczem, czyli tym, który pracuje poza głównym nurtem, robić tańsze podróbki, z gorszych materiałów dla podrzędnej klienteli. Żyjemy w świecie zdominowanym przez partaczy, a ich marne produkty docierają do miasta. Bylejakość walczy z jakością. Partacze i bylejakość zaśmiecają nasz świat, który powinien być piękny, ale ufam, że do czasu.
Naszą tradycją jest kunszt dawnych mistrzów, powołaniem zaś droga wielkich artystów. Właśnie taką drogę rozpoczynacie w Wyższej Szkole Artystycznej. My nie uczymy partaczy, tylko przyszłych mistrzów, wybitnych twórców, artystów i uznanych profesjonalistów. Jak widać, wszystko to związane jest z procesem, w którym potrzebny jest czas, pokora, ufność w mistrza, szacunek, pracowitość, umiejętności techniczne i wyniosłość duszy poruszonej przez pobudzony talent. Rafael Santi nie zapomniał o mistrzu z Perugino, Michał Anioł o Domenico Ghirlandaio a Leonardo o Andre Verrocchio. Ciągłość trwa, jedno powstaje z drugiego.
W sztukach plastycznych talent pobudzamy poprzez pracę z mistrzem, podążając w słusznym kierunku. Uwalniamy go, gdy odrzucimy jarzma ograniczeń technicznych i blokady umysłu. Ból technicznych i warsztatowych zmagań zawsze był problemem dla definicji naszej dyscypliny. Już starożytne muzy traktowały malarstwo po macoszemu. Sztuki plastyczne ze swoim technicznym aspektem odstraszały córki Zeusa, które chciały zajmować się odmianami liryki i poezji. Podobnież w średniowieczu myśliciele i filozofowie mieli poważny problem w rozpoznaniu malarstwa jako sztuki wyzwolonej. Aby jakoś problem rozwiązać sztuki plastyczne uznano za sztuki piękne.
W renesansie pozycja społeczna artystów rośnie, dzięki takim sławom jak Leonardo, Michał Anioł, Rafael Santi, Albrecht Durer i wielu innych. Wszyscy oni zaczęli dążyć do podniesienia statusu swej profesji i oddzielenia jej od pospolitego rzemiosła. Artyści zaczęli aspirować do miana uczonych, podnosząc rzeźbę, architekturę i malarstwo do rangi nauki. Dziś sztukę studiujemy na uczelniach artystycznych takich jak WSA, które są też placówkami naukowymi. Ale sztuka sama w sobie nie jest nauką ponieważ odnosi się do wzniosłej duszy i subtelnych materii, może działać w jej obszarach i ją wspierać. Sztuka jest czymś różnym od nauki i rzemiosła i nadal nie ma pomysłu, na to co łączy to, co dziś jeszcze nazywamy sztukami pięknymi. Dlatego Malarstwo w WSA ma swój artystyczny i praktyczny aspekt. Odnosząc się do sztuki nowych mediów i klasycznego warsztatu malarskiego jednocześnie sięga do nowych przestrzeni. Przestrzeń i perspektywa była najważniejsza dla malarzy włoskiego quattrocenta i stanowiła o jego nowoczesności. To ona pojawia się u Piero dela Francesco, to ona jest obietnicą rozwoju i gwarancją innej przyszłości.
Stoicie przed wielką górą, macie wsparcie mistrzów dawnych i współczesnych oraz grona profesorów. Idziecie drogą, którą przeszło już wielu, ale musicie pamiętać, że nikt was na rękach nie przeniesie. Każdy z was musi przekroczyć Alpy, namalować Anioła, zbudować sobie przestrzeń na horyzoncie czasu, aby w najbliższej przyszłości zobaczyć sukces, który stanie się naszą wspólną teraźniejszością.
Robert Manowski, 2013 Wyższa Szkoła Artystyczna